Planów na podróż poślubną było wiele, wszystkie dosyć podobne. Wsiadamy w samolot i lecimy do Egiptu, Grecji lub Hiszpanii by odpoczywać na słonecznych plażach. Jednak my szukaliśmy przygody przez duże P, wybór padł na podróż motorkiem dookoła polski. Po pierwsze ani żonka ani ja nigdy nie byliśmy wcześniej na Kaszubach i w Bieszczadach, po drugie nigdy nie byłem motocyklem dalej niż 200 km od domu a kochana żonka w sumie siedziała wcześniej może z dwa razy na motorze. Dlatego przygotowania były długie i kosztowne, od skompletowania ubioru dla ukochanej po zakup namiotu i śpiworów. Wreszcie zapakowani na maxa w tonę nie potrzebnych rzeczy, za to niezabierawszy tych niezbędnych ruszamy w sobotę o godzinie 10. Jedziemy w stronę Gryfina aby zobaczyć krzywy las,
[ img ]po drodze mijamy Międzyrzec i Gorzów wlkp. na miejscu trochę błądzimy w poszukiwaniu krzywych drzewek sprawdzając off-roadowe możliwości fazerka. W poszukiwaniu noclegu dojeżdżamy aż pod sam Szczecin na jezioro Dąbie Małe, znajdujemy tam naprawdę super pole namiotowe i raczymy się Bosmanem w pobliskim barze- swoja drogą bardzo dobre piwko a szkoda ze praktycznie niedostępne we Wrocku.
[ img ] Rano szybkie śniadanko i pomykamy na Kaszuby w stronę Borów Tucholskich, pierwszy przystanek Fojutowo i największy akwedukt w Polsce.
[ img ] W drodze do celu trochę błądzimy bo nawigacja myśli chyba że jedziemy Tenerka i prowadzi nas leśnymi duktami na których nie jest łatwo. Fojutowo jest bardzo urokliwe i bardzo zielone, polecam wypożyczyć kajak i zwiedzić cały kanał Brdy od środka. Następny przystanek Szymbark i krzywy dom,
[ img ]szczerze spodziewałem się czegoś ciekawszego po tym miejscu chodź nie powiem na początku błędnik trochę wariuje i jest przyjemnie. Noc postanawiamy spędzić nad morzem więc pędzimy w stronę Gdańska, na miejscu rybka na kolacje i piwko na plaży przy zachodzie słońca- jest miło... Rano niebo trochę wygląda nie bardzo wiec na wszelki wypadek ja wpinam membranę a Martek zakłada gumiaka z Lidla, na obwodnicy trójmiejskiej dopada nas mega ulewa, istna ściana deszczu. Niecałe 100 km jedziemy przez 3 godziny w ciągłym deszczu, na Helu wynajmujemy pokój aby móc wysuszyć przemoknięte ubranie. Popołudniu się przejaśnia i wychodzi słonko, jest tak ciepło i przyjemnie że decydujemy się na rejs po zatoce.
[ img ] [ img ] Nazajutrz pakujemy się i ruszamy na mazury, przez Żuławy Wiślane. Po drodze szybki przystanek we Fromborku i fotka na tle Zalewu Wiślanego,
[ img ] następny przystanek chodź nie planowany w Srokowie. Tam krótka rozmowa z panami z KMP z Kętrzyna i ubożsi o 100 zlotych ale bogatsi o 4 pkt. jedziemy dalej w stronę Węgorzewa. Tuż przed Węgorzewem zwiedzamy jeszcze poniemieckie śluzy na kanale mazurskim.
[ img ] [ img ] Namiot rozbijamy nad jeziorem Święcajty i na kolacje smakujemy smażone okonie w pobliskiej karczmie. Następnego dnia zmierzamy w stronę Stańczyk aby zobaczyć jedne z najwyższych mostów w Polsce, konstrukcja robi niesamowite wrażenia tym bardziej że została wybudowana w 1912 roku.
[ img ] [ img ] Po krótkiej przerwie jedziemy przez Suwałki i Augustów w stronę Puszczy Białowieskiej, koło 18 dojeżdżamy do Białowieży.
[ img ] Na miejscu szybko znajdujemy kwaterę i udajemy się do pobliskiej karczmy na pyszne żeberka, do kolacji "robię" trzy Żubry i spokój... W czwartek rano zwiedzamy Białowieski Park Narodowy oraz rezerwat żubrów
[ img ] [ img ] i jedziemy do Kazimierza Dolnego, po drodze szybka fotka cerkwi w bliżej nieokreślonej miejscowości.
[ img ] Niestety uroki ryneczku w Kazimierzu Dolnym przyćmiewa problem z yamaszka - dziwne dźwięki wydobywają się z okolic napędu.
[ img ]Po nieudanej próbie diagnozy wykonuje telefon do brata z prośbą o pomoc, w odpowiedzi dostaje numer telefonu do jego serdecznego kolegi z pod Rzeszowa co wszelaką mechanikę ma w przysłowiowym małym palcu. Następnego dnia już zdecydowanie wolniej (niepokojące dźwięki są coraz głośniejsze) jedziemy w stronę Rzeszowa po drodze zwiedzając Sandomierz.
[ img ]Na miejscu u znajomego wszystko trwa błyskawicznie, w czasie gdy jego mama częstuje nas pysznymi pierogami ruskimi on wraz z ojcem rozbierają napęd Fazerka na czynniki pierwsze. Już po chwili motor jest sprawny i gotowy do jazdy, problem tkwił w tylnym kole które nie do końca było w osi motocykla. Z "bananem" na twarzy jedziemy dalej w stronę Bieszczad, a dokładniej do Soliny gdzie wynajmujemy kwaterę tuż koło tamy.
[ img ]Nazajutrz zostawiamy kufry w domku i cieszymy się pokonując ciasne winkle wielkiej pętli w sobotni słoneczny dzień.
[ img ]W niedzielę postanawiamy zasmakować spływu Przełomem Dunajcu, w tym celu udajemy się do Sromowce Wyżne. Na miejsce docieramy pod czas ulewy więc wynajmujemy pierwszą lepszą kwaterę u chłopa, dla fazerka tez znajdujemy schronienie w pobliskiej szopie.
[ img ]Następnego dnia pogoda nie jest wcale lepsza więc nie dane nam jest poznać osobiście flisaków, podejmujemy decyzję o powrocie do domu ( i tak urlop dobiega końca). Wsiadamy na motor i w deszczu jedziemy w stronę wrocka, dopiero na wysokości Katowic pogoda poprawia się i koło 17 dojeżdżamy do Wrocławia w blasku słońca.