Ruszamy dalej.
Sezon przejeżdżał obok, kilometraż w liczniku leniwie zmieniał wartości, no więc trzeba było to zmienić. Tak więc kończymy ubiegłoroczny objazd konturów ojczyzny.
Dzień I
Cel Świnoujście;
Rano mocowanie zapakowanych wcześniej kufrów+plecak i jazda. Odpuściłem jazdę wybrzeżem na rzecz pomorskich pojezierzy co okazało się trafnym rozwiązaniem
[ img ]Po wjeżdzie na Wolin ostra zlewa. Nocleg na kampingu w Świnoujściu średnio udany. Może za sprawą ceny, a może faktu, że ktoś obok o 3 rano stwierdził, że został obrobiony.
Dzień II
Rugia:
Na dzień dobry „zwiedzanie” Świnoujścia w poszukiwaniu CPN-u, wymiana waluty i witaj „Germanio”. Przejazd Uznamiem tranzytowo „średnio” wyszedł z uwagi na ruch na drodze. Dopiero za Wolgast dane mi było posmakować zapachu niemieckiej prowincji. No cóż kilka miejscowości było naprawdę „wymuskanych”. Drzewostan na skraju drogi, też tam chyba nikogo nie razi. Greisfswald przejeżdżam jakimiś opłotkami po czym lekko główniejszą drogą podjężdżam w pobliże promu na Rugie, którym przedostaję się na wyspę.
[ img ]Pierwsze skojarzenie z estońskimi wyspami moonsundzkimi po których pojeździłem sobie rok wcześniej, oczywiście z zachowaniem pewnych proporcji. Czym dalej na północ wydaje się bardziej widokowo. Wzrasta również ilość zakrętów. Pierwsza miejscówka Prora
[ img ]nieukończony wielki nazistowski ośrodek wypoczynkowy KDF. (foty)
[ img ]Za Sassnitz rzuciłem okiem na kredowe klify Konigstuhl
[ img ]Warto podjechać od strony miasta. Ja nie wiedziałem więc odbyłem dłuższy spacer z parkingu przy L 303.
[ img ] Dalej pojechałem tę droga (warto) w kierunku przylądku Arkona. Po drodze zalogowałem się w Wittower na Kempingu, po czym już w cywilnych ciuchach podjechałem w pobliże przylądku. Ostatnie 2 km można podjechać elektryczną kolejką, lub trzeba przebyć z pomocą własnych mięśni.
[ img ]Na samym przylądku znajdują się klify,
[ img ]latarnie morskie, poenerdowskie schrony,
[ img ]Oraz przede wszystkim. Ostatnia reduta Słowian połabskich Arkona.
ważny ośrodek kultu Świętowita.
[ img ]Miejscówka niezbyt wyeksponowana,
[ img ]zamknięta prawdopodobnie z powodu trwających prac archeologicznych.
[ img ]Dzień III.
Odwrót:
Jako, że wracając zamierzałem „wpaść” do Stralsundu most autostradowy było mi dane podziwiać „od dołu”. Fakt, robi on wrażenie, choć duńskie (nie widziałem) pewnie jeszcze większe. Jako, że droga wzywała odpuszczam ostatecznie oceanarium
[ img ]jak i Stralsundzką starówkę.
[ img ]Szkoda było zwiedzać na szybko, ograniczenia budżetowe (oceanarium) też nie przemawiały za. „W poszukiwaniu straconego czasu" pogoniłem w stronę Polski autostradą, a tak dla odmiany trochę. Co prawda z uwagi na problemy z tankowaniem nie dane mi było rozwijać jakiś kosmicznych prędkości, ale ostatecznie byłem czasowo do przodu. Bliżej kraju odbiłem z „autobahny” na bardziej lokalne drogi (godne polecenia) prowadzącymi częściowo jakimś szlakiem polodowcowym, którymi docieram do śluzy w Niederwinow.
[ img ][ img ]Śluza ok., nawet powstaje nowa. Wracając z Niederwinow rzut beretem i byłem z powrotem „u siebie”, Chociaż ceny w euro na „zaprawkach” na to nie wskazywały, ale rzut okiem w lusterko i wszystko ok. To z myślą o sąsiadach. Na „górę Czcibora” „zerknąłem z lotu” po czym dotarłem do Cedyni. Miasteczko fajnie położone tj. na zboczu. Kręcąc się po nim namierzyłem tj. „wieże Bismarka”
[ img ]z której rozpościera się fajny widok na dolinę dolnej Odry. Długo tam nie zabawiłem
[ img ]trzeba było uciekać w stronę Morynia.
[ img ]Fajne miasteczko co ciekawe dalej otoczone średniowiecznymi murami
[ img ], jak i posiada pożnoromańską świątynie.
[ img ][ img ] Po krótkim tam pobycie, odbijam szutrowym skrótem w stronę Siekierek. Zerknąć na miejsce forsowanie Odry w 1945 r. przez I armię LWP.
[ img ]W Siekierkach jakiś klasztor, który odpuściłem, dalej miejsce gdzie nadal stoi IS II
[ img ], no i niestety leży trochę naszych.
[ img ]No cóż łatwo nie mieli...
[ img ]Pobliskie muzeum trochę nie na czasie więc po 16 w szczycie sezonu. „ pocałowałem klamkę”. Dalej w Gozdowiczach „powtórka z rozrywki” muzeum saperów zamknięte. Jedynie zdjęcie pomnika.
[ img ]Po drodze zrekonstruowany punkt kierowania ogniem też jak by zapomniany
[ img ]Jadąc dalej wpadłem do Kostrzynia na cytadelę-starówkę.
[ img ]Moment zadumy,
[ img ][ img ]po czym kilka chwil-telefon i decyzja, nocleg pod Sulęcinem. Kostrzyn opuszczam DK 22, Po lewej PN „Ujście Warty”.
[ img ]Kilka kilometrów, odbijam na Czarnów i i fajną drogą przez Ośno Lubuskie docieram na kemping. Wieczorem planowanie następnego dnia. Jako, że udało się wygospodarować jeszcze kilka dni - jutro nocleg w Karkonoszach.
DzieńIV
MRU i góry:
Rano przed wyjazdem szybka próba odpalenia na smartfonie śladu z naszego forum nie wypaliła, tak więc MRU robię na czuja. Średnio to wyszło, jedyną miejscówkę jaką udało się namierzyć to obrotowy most na Obrze
[ img ][ img ]dość ciekawa konstrukcja. No cóż jako, że MRU pozostał nieodkryty, podjechałem w okolice Boryszynina, na 2 godzinny spacer po "pętli". Gorąco polecam, tym bardziej, że udało się go odbyć w fajnej kameralnej grupie z przewodnikiem.
[ img ]Dalej cofnąłem się do Pniewa zobaczyć jak taki panzerwerk wyglądał z perspektywy atakujących.
[ img ][ img ][ img ]Dalszy przejazd przez Lubuskie średnio wyszedł.
[ img ]No cóż płasko i lesiście było, ale dość szybko się skończyło i od Bolesławca (ładne miasto) znów zrobiło się ciekawiej na drodze. Przejeżdżając przez Lwówek Śląski
[ img ]zajechałem na rynek zerknąć na renesansowy ratusz.
[ img ]Zaraz za Lwówkiem udało się zjechać w jakieś skróty i to było to po co się w góry przyjeżdża. Wjazd do kotliny wąskimi asfaltowymi „ścieżkami”. W Jeleniej Górze tankowanie i następnie przejazd do Karpacza. Po zalogowaniu się na kempingu rundka po kurorcie, zakupy i takie tam. Wieczorem wraca z objazdówki „bajker” z FTA, obok którego rozstawiłem wcześniej namiot tak więc było z kim porozmawiać na łączące nas wszystkich tematy. Ogółem, kolejny raz się mi potwierdziło, że na podgórskich „kampach” panuje fajna specyficzna atmosfera.
Dzień V
Bez Motocykla:
Rano plecak na ramie i cel Śnieżka z buta. Mimo, że szlakiem czarnym, podejście mało wyczerpujące tym bardziej, że ostatni odcinek był zamknięty (remont) tak więc w sumie większość drogi prowadziła takim oto deptakiem.
[ img ]Widoki ok., w przeciwieństwie do ziarnistych fot.
[ img ][ img ]Na zejściu wstąpiłem do czeskiego schroniska na browara.
[ img ]Po powrocie na kemping nowa idea może by tak na Babią…, po Małopolsce „pojeździć”, no cóż mimo kilku telefonów ramy czasowe wyjazdu okazały się nieprzesuwalne.
Dzień VI
Trochę Dolnego Sląska i powrót:
Rano śniadanie, szybkie pakowanie. Pożegnanie z Freshem, który wybierał się na trekking i w drogę. Przez Wałbrzych podjechałem zobaczyć Kompleks Osówka budowany w ramach projektu Riese. Strasznie tajemnicza sprawa. Po zwiedzeniu „podziemnego miasta” w niezłym stadku.
[ img ]Z powrotem „na koń” i fajnymi dróżkami zjeżdżam do Walimia, dalej już mając póżną godzinę a w perspektywie dzidę przez całą Polskę zajeżdżam na szybko pod zaporę
[ img ][ img ]i wyskakuje na Świdnicę i dalej w większości krajówkami do domu. Jako, że ruch był znaczny i nieco tirów nudy nie było. Co prawda miało być przez Płock a wyszło przez Włocławek,ale to w sumie jedna chwała była. Od Rypina (ok. 200km) już po ciemku. Jako, że ostatni „komornik” (3litry.) dał o sobie znać po minięciu ostatniej „całodobówki” 40 km przed „chatą” więc go olałem. Do domu starczyło, ale na wjazd do garażu już nie.
To był miło spędzony tydzień.